niedziela, 27 września 2015

EPOCH


(szczególny moment w historii lub czyimś życiu)



***



A więc już zima… – pomyślała Nona, po raz ostatni zerknąwszy na sosnę rosnącą za oknem. Jedynym, jakie wbudowano w ścianę korytarza. Jedynym, jakiego w tym domu nie zasłaniano.
Zaskrzypiała podłoga, prześmiewczo zahuczał wiatr i zachichotały korniki, którym stare deski tak naprawdę nie smakowały. Tego Nona jednak nie mogła usłyszeć.
Wiedziała natomiast, że wszystko wokół zdaje się z niej kpić, nawet niebo za oknem – szare, mokre, niepojęte… Takie, jakie zawsze najbardziej lubiła oglądać. Takie, jakie pozwalało jej jeszcze wierzyć, że żyje naprawdę.


Nona zrobiła trzy kroki i prychnęła pod nosem. Bezgłośnie, bo jak inaczej? Zresztą… Bezgłośnie czy głośno, niezadowolenie i tak zrozumiało, że Nona prycha do niego. Ba! – nawet się w odpowiedzi cynicznie zaśmiało.


Dziewczyna zaplotła palce na przyrdzewiałej klamce. Nawet one zupełnie skostniały, jakby krew już wyszła, zebrawszy wcześniej swoje rzeczy porozrzucane bezładnie po wychudzonym mieszkaniu, w jakim urzędowała przez blisko dziewiętnaście lat. Nawet ona wiedziała, że już zima, że nadszedł najwyższy czas.
Nawet ona z niej kpiła.


Nona nacisnęła klamkę, a ta jęknęła ze zgrozą, próbując ją ostrzec.
Nawet ona z niej kpiła?


On już tam był. Stał tyłem do drzwi, kaptur miał naciągnięty na głowę, chyba milczał. Wpatrywał się za to w zdjęcia stojące krzywo na parapecie, jedno nawet wziął do ręki. Przyjrzał się dokładnie roześmianym, wtulonym w siebie postaciom, jakie na nim uwieczniono. Może nawet uświadomił sobie, że to jedno jedyne zdjęcie jest tak naprawdę częścią jakiejś tragicznej całości?


Nie trwało to długo. Niemal od razu po tym, jak usłyszał, że klamka zaczyna się męczyć, odłożył zdjęcie.
Zrobił to jednak nieco za szybko i zbyt gwałtownie – ramka wprawdzie wróciła na swoje miejsce, jednak już chwilę potem zachwiała się i spadła, a szkło chroniące nieco już wyblakły papier pękło na troje, potem czworo, sześcioro i tak dalej, by zmienić się w końcu w nieudaną pajęczynę pachnącą tęsknotą i łzami.
Obrzucił ramkę nienawistnym spojrzeniem, a potem się odwrócił, by wlepić swe przenikliwe, lśniące oczy w Nonę – dziewczynę, która wiedziała o Komorebi.
Dziewczynę, którą musiał dziś zabić.


Wziął jeden głębszy oddech, potem drugi i przewrócił oczami, dostrzegłszy, że na Nonie nie robi to większego wrażenia. Potem zbliżył się do niej o kilka kroków, pozwalając by podłoga obrzucała go wyzwiskami, w miarę jak będzie dokonywał swej niesprawiedliwości. Cóż, umowa, to umowa.


Uśmiechnął się krzywo na tę myśl i wyciągnął rękę, aby odgarnąć włosy, które opadły Nonie na twarz. Cofnął ją jednak, gdy tylko podniosła głowę i spojrzała na niego takim wzrokiem, jakiego by się po niej nie spodziewał.


Żal, tęsknota, brak – oto, co w nim dostrzegł.
Gniewnie zmarszczył brwi i spytał:
– Co jest, do cholery? Już zapomniałaś? Zapomniałaś o naszej umowie?
Chyba sobie kpił.


Nona w odpowiedzi sięgnęła do tylnej kieszeni spodni i wyjęła z niej niewielką pomiętą karteczkę, jaką przygotowała z samego rana. Podała mu ją i skinęła głową, by skłonić go do przeczytania tego, co na niej napisała.
Niespiesznie przyjął skrawek i przeniósł wzrok na krzywe, niedbale nakreślone litery, by złożyć je w jedno. Chyba nie zrozumiał.
Skinął jednak głową i wyjął zza pasa lśniący nóż, jaki z rana specjalnie na tę okazję naostrzył. Potem obserwował, jak cieniutka skóra powiek Nony niespiesznie opada, by ogłuszyć oczy obdarzone niemalże sokolim wzrokiem – jedynym zmysłem, jaki nigdy nie zawiódł  owocu dziewiątej godziny dziewiątego wspólnego lata, jakim niewątpliwie była dziewczyna, która wiedziała o Komorebi. Wziął jeszcze tylko głęboki oddech i to wszystko zakończył.


Taka przecież była umowa, prawda?


Ale ta jedna jedyna łza, jaka spłynęła po bladym policzku dziewczyny, zrodziła w nim pewną wątpliwość. Ta zaś nie opuści go już do końca życia – będzie nękać, pytać, drapać w gardle i rozbijać serce jego własną siłą.


Bo czy dobrze zrobił, pozwalając jej odejść?


Zostaw po sobie komentarz. To tylko chwila. I nie boli.

4 komentarze:

  1. Muszę to powiedzieć: wow. Weszłam tu przypadkowo klikając na nazwę bloga na Katalogu Euforia i nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba. Masz cudowny styl, a to co piszesz wciąga od pierwszego słowa ^^ Oddaj trochę swojego talentu, co? xD
    Jestem zaintrygowana. Pobudziłaś moją ciekawość i możesz być pewna, że zawitałam tutaj na dłużej. Czym jest ta Komorebi? I czemu on musiał zabić Nonę? Kurde, wybuchnę jak nie dodasz szybko rozdziału. Chcę odpowiedzi *.*
    I czy on ją w końcu puścił? Tak mam rozumieć ostatnie zdanie?
    Czy poniósł jakieś konsekwencje tego?
    Czekam jak na szpilkach!
    Pozdrawiam, Alessa :*
    PS Zapraszam również do siebie: we-die-through-the-whole-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl to akurat zasługa Hagiri, bo ona zajmuje się tekstem, ale mogę Cię zapewnić, że bardzo jej miło, że Ci się podoba ;))

      Rozdział się pisze. Cieszy mnie, że masz tyle pytań.

      W wolnej chwili zajrzę do Ciebie.

      Też pozdrawiam, Sample

      Usuń
  2. bardzo ciekawa historia i na pewno będę wpadać tutaj częściej :) Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe. :D
    Zastrzeżenia:
    1. Przy oknie chwilę zajęło mi zrozumienie o co chodzi.
    2. Powtórzenia (szczególnie słowa nawet)


    Dobra, przyznam się... to opowiadanie jest świetne. <3

    OdpowiedzUsuń